Co w trawie… miauczy (czyli ciąg dalszy historii Fagusia)

Przyszedł wreszcie i czas na historię Fagusia, maleńkiej czarnej kuleczki, którą znaleźliśmy w ciepły lipcowy wieczór w trawie przed naszym domem. To, że udało się go szczęśliwie i szybko złapać, wiecie już z postu Wszystko ma jakiś początek. A co było dalej?

W domu okazało się, że Fago (takie imię przyszło mi do głowy, gdy tylko go zobaczyłam), jest naprawdę bardzo malutki. Kotek miał góra 3 tygodnie i moja pierwsza myśl, po wyciągnięciu go z transporterka, była taka: czy to maleństwo w ogóle potrafi samo jeść? Byłam przerażona, bo co dalej, jeśli nie? Trzeba go będzie regularnie karmić co 2-3 godziny… Z perspektywy ostatniego dnia a dokładniej późnego wieczora urlopu to pytanie było kluczowe. Czym prędzej wyjęłam z szafki puszkę karmy dla maleńkich kociaków i mleko dla kocich osesków (pamiętajcie: koty mogą pić wyłącznie mleko BEZ LAKTOZY! Na szczęście można je kupić w bardzo przyzwoitej cenie w większości sklepów spożywczych, co znacznie ułatwia życie kociarzom!). Podałam odrobinę maluchowi. Wynik testu był błyskawiczny i pozytywny – Fago był tak głodny, że wprawdzie jeszcze trochę nieudolnie, ale samodzielnie pochłonął wszystko w mig! Uff! Je sam, to już coś. Teraz pojawiło się pytanie numer dwa: jak taki mały kotek sam przesiedzi dni kwarantanny odizolowany od innych kotów? Będzie pewnie miauczał i nawoływał kocią mamę przez cały czas. Z tą kwestią nie było już tak łatwo jak z jedzeniem. Co zrobiłam – najszybciej jak to możliwe przerzuciłam wszystkie moje szpargały w poszukiwaniu skrzętnie strzeżonego misia z dzieciństwa, podarowanego przez ukochaną chrzestną! I znalazłam – puchaty i mięciutki miś doskonale wcielił się w rolę kociej-mamy. Zmęczony dniem pełnym wrażeń, najedzony Faguś zasnął wtulony w misiową nogę, o tak:

Faguś z "pluszową mamą"


Tego wieczoru nikt jeszcze nie wiedział, że za kilka dni Fago znajdzie drugą, kochającą zastępczą mamę, z którą szczęśliwie zamieszka na zawsze… Jak to się stało?

Przez kilka kolejnych dni było tak. Po pracy mknęłam do domu tak szybko, jak to możliwe… Po karmieniu, sprzątaniu, podaniu Fagusiowi profilaktycznych antybiotyków, wypuszczałam Kacpra (Kacperek to nasz kot) do ogrodu, malucha zaś zawijałam w kocyk i zabierałam ze sobą. I tak sobie razem sprzątaliśmy, plewiliśmy w ogródku, myliśmy okna i wykonywaliśmy inne domowe prace… Maluch bardzo potrzebował towarzystwa, więc starałam mu się go zapewnić tyle, ile mogłam.

Kotek, choć taki malutki, wyjątkowo szybko uczył się wszystkiego i zachowywał jakby był starszy. Było to niezwykłe – szczególne uroczo wyglądał, kiedy ganiał za piłeczką po pokoju albo jak prawdziwy dorosły kot polował na pluszową myszkę. Wzbudzał podziw i uwielbienie domowników oraz gości. Wyglądał jak zdalnie sterowana zabawka na baterie.


Niezwykle szybko (po upływie kwarantanny oczywiście – to bardzo ważne, by znalezionego zwierzaka obserwować i izolować przez jakiś czas – nawet, jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się zdrowy, koniecznie trzeba zabrać go na wizytę do weterynarza; kocie choroby, czasem bardzo niebezpieczne i zaraźliwe, jak np.: popularny koci katar, czy rzadsza ale znacznie niebezpieczniejsza panleukopenia, rozwijają się zazwyczaj dopiero po kilku dniach!) zaprzyjaźnił się z naszym Kacprem, który o dziwo, nawet na niego nie syczał…

I tak było przez kilka dni… Aż wreszcie w poniedziałkowe popołudnie zadzwonił znajomy z pracy:

– Nasza kotka urodziła nieżywe kocięta. Bardzo lamentuje. Może znajdzie się u was jakaś kocia sierotka do odchowania?

Niesamowite!

– Tak, mamy cudnego kotka. Już troszkę podrósł, ale bardzo potrzebuje mamy. Możemy spróbować, czy się wzajemnie polubią.

Godzinę później byliśmy już w drodze. Od pierwszej chwili koty nie tylko się polubiły, ale rozkwitła między nimi prawdziwa matczyno-dziecięca miłość! Fago i jego przyszywana mama byli wniebowzięci. My też! Mruczenie, nawoływanie, przymilanie wzruszyły wszystkich.

Faguś zamieszkał z Pysią. Tak wyglądają razem po kilku tygodniach:


Faguś ze swoją przybraną mamą - szczęśliwi
(zdjęcia przesłane przez nowych właścicieli kotka)


Komentarze