Rozpacz podszyta strachem (z sierpnia 2016 r.)

Byliśmy załamani takim obrotem spraw. Do tej pory święciliśmy sukcesy. Nawet jeśli momentami było trudno, zaciskaliśmy zęby, walczyliśmy do ostatnich sił, ale ta walka kończyła się zwycięstwem. A w obliczu triumfu wszelkie poniesione trudy i wysiłek nie mają większego znaczenia. Tym razem było inaczej…Ogromne zaangażowanie tylu osób, nie tylko nie przyniosło oczekiwanego efektu, ale w zaledwie kilka dni straciliśmy całą kocią rodzinę.

Blady strach padł i na naszą kociarnię. Bowiem co jeśli Węgielek i Lukrecja też są nosicielami wirusa? Przecież przez jakiś czas na wolności mieszkali razem z Łapką i jej maluchami. Czy dolegliwości zdrowotne Węgielka nie wynikały właśnie z zarażenia wirusem?

Ponieważ w przypływie paniki i rozpaczy do głowy przychodziły mi różne złe myśli, a z panleukopenią, jak wiecie żartów nie ma, niezwłocznie wykonałam kociakom testy.

Czas oczekiwania na wyniki dłużył się niemiłosiernie. Wynik obydwu był negatywny. Odetchnęłam z ulgą, ale przez kilka dni bacznie przyglądałam się podrostkom.

Węgielek powoli odzyskuje siły i zaczyna się bawić


Komentarze