Z ostatniej chwili - kocie pogotowie



Zadzwonił kolega:

– Kasia,  na tarasie sąsiadów dziś w nocy kotka urodziła młode i zginęła. Przyjedź zobaczyć, jeszcze żyją, może uda ci się coś wymyślić.

– O rany! Jednodniowe maluchy nie mają szans! Jedyna opcja to znaleźć karmiącą kotkę. Ale jak to zrobić, gdy liczy się każda minuta!? Minęło już kilkanaście godzin, gdy zostały osierocone…

– Proszę jechać do weterynarza i uśpić – odpowiedziały kolejne fundacje, ale my, widząc jak te maleństwa płaczą, jak dopominają się karmienia, jak ogrzane w rękach odzyskują siły i wolę walki, nie mogliśmy tego zrobić.

Telefon za telefonem. Rozmowa po rozmowie. Znajomy przez znajomego.

Po godzinie gorącej linii udało się. Znaleźliśmy karmiącą kotkę, gotową przygarnąć maluchy.

Bardzo dziękuję wszystkim za ogromne zaangażowanie i mobilizację. Agnieszko i Rafale, fajnie, że nie pozostaliście obojętni! Pani Karolino, dzięki za telefon do właściwej osoby. Pani weterynarz – dziękuję, że zechciała Pani przyjechać po godzinach pracy i zabrać maleństwa do zastępczej mamy.

Teraz mocno trzymajmy kciuki, żeby im się udało!

Będę informować na bieżąco!

Maleństwa w rękach mojej mamy

Komentarze