Rudziki
Nieoczekiwanie, ni stąd ni zowąd przyjechały do zaprzyjaźnionego gabinetu weterynaryjnego trzy rudziki. A właściwie rudki, bo same dziewczyny… Przyjechały aż z … Warszawy!
Lili |
Co dokładnie się stało?
Dlaczego pomocy trzeba było szukać tak daleko?
Czy w stolicy nikt nie chciał takich ślicznotek?
Nigdy się nie dowiemy.
Z lecznicy zabrałam je do Gościńca, bo w gabinecie kociaków-biedaków dużo. I chore, i ze złamaną łapką, i na zabiegi sterylizacji. Dzikie i oswojone. Radosne i smutne. Siedzą i czekają w kolejce. A rudki - zdrowe - wolałby się bawić, szaleć i iść, czym prędzej, do kochających domów.
Zrobiłam ogłoszenia. Telefon dzwonił nieustannie.
Ślicznotki już w upragnionych domach. Leżą i mruczą z zadowolenia albo psocą, bo energii im nie brakowało!
Białka - zapoznanie |
Zinka |
Trzy damy na kanapie |
Komentarze
Prześlij komentarz