Czasem mam już naprawdę dość

Kiedy wszystkimi możliwymi kanałami, a we współczesnym świecie jest ich sporo – facebook, whats’up, olx, mail, sms, o telefonie nie wspomnę, napływają zgłoszenia o kolejnych kociakach w potrzebie, a nam brakuje rąk do pracy, domów tymczasowych lub zwyczajnie czasu i sił, dopada mnie kryzys.

Jak długo jeszcze trzeba walczyć? Czy nam się uda? Czy w ogóle je złapiemy? Zdążymy na czas? Wyzdrowieją? Ktoś je zechce, pokocha? Czy potrzebujących będzie kiedyś mniej?

Potok czarnych myśli zalewa moją głowę. Czy nasze starania mają jakikolwiek sens? 
Momentami mam wrażenie, że już dłużej nie uniosę tych „kocich spraw”.

I wtedy najczęściej dzieje się coś, co pozwala odbić się od dna.

O, takie obrazki:

 































Każde ocalone istnienie daje naszym działaniom sens!

Dla każdego jednego uśmiechniętego pyszczka, pozdrawiającego nas z wygodnej kanapy, warto siedzieć w niedzielę na dachu starego kurnika i czekać, aż zapadki klatki-łapki się zatrzasną!

Bardzo dziękuję za te kocie pocztówki ! Są lekiem na całe zło!

Komentarze

  1. Drodzy Gospodarze Kociego Gościńca, nie traćcie ducha w walce z przeciwnościami losu! Dla mnie, a co ważniejsze dla uratowanych kotków, jesteście Bohaterami Dnia Codziennego! Uważam, że dzięki ludziom takim jak Wy, świat się na nowo odnawia, uwrażliwia i staje się po prostu lepszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. To wspaniałe, co Państwo robią ☺

      Usuń
    2. Dołączam do zapewnień o sensie Waszych działań! Podziwiam wielkie zaangażowanie w kocie sprawy. Kryzysy przemijają, dobro zostaje (co pięknie pokazują pocztówki). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Kochani, bardzo dziękujemy za słowa wsparcia i otuchy. Są teraz naprawdę potrzebne. Po dzisiejszej nocy i wczesnym poranku z "kocim pogotowiem" dla chorych maleństw, jestem nie tylko wykończona, ale i pełna obaw i wątpliwości. Czasem naprawdę brakuje sił, optymizmu, a widok tych małych, płaczących szkrabów, którym nie wiadomo, jak pomóc, paraliżuje... Trzymajcie za nas mocno kciuki! I zaklinajcie, proszę, los, żeby najgorsza z kocich chorób - panleukopenia - nas ominęła, bo to byłby prawdziwy dramat... A krąży niestety w okolicy i zbiera śmiertelne żniwo. Dziękuję Wam - tylko z Waszym wsparciem możemy próbować zmieniać świat na lepsze!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz