Kotusie-biedusie

W niedzielę z działek położonych na przedmieściach Tarnowskich Gór przyjechały do nas trzy malutkie kotusie-biedusie.

Zmarznięte. Wystraszone. Niedożywione.

Kajtuś, Franuś i Tusia – pyszczki kochane, śliczne!

Przed wejściem pod cieplutki kocyk wszystkie zabiegi pielęgnacyjne – czyszczenie uszek, obcinanie pazurków, „prysznic” z preparatu na pchły i tabletka na robale…

Po tych „torturach” już same przyjemności – miseczki pełne smakołyków, wygodna poduszeczka i mięciutki misio do przytulania.

Najbiedniejsza jednak Tusia. Prawe oczko w stanie tragicznym. Musiała je czymś zadrapać albo zakłuć, a później wdała się infekcja. Zatem oprócz „zabiegów standardowych” Tusię czekało jeszcze przemywanie obolałego i zaklejonego ropą oczka ciepłą, przegotowaną wodą i podawanie kropli. Biedusia zniosła to dzielnie, ale była bardzo wystraszona. 






Tusine oczko w dniu przybycia do Gościńca



Oczko codziennie zakrapiamy antybiotykiem (Tobrosopt) i lekiem na regenerację uszkodzonej rogówki (Keratostill). Krople szczypią i biedna Tusia kuli się ze strachu za każdym razem, jak bierzemy ją do rąk. Na szczęście leczenie przynosi efekty. Ale czy kicia odzyska pełną zdolność widzenia? Na tę chwilę ocenić nie sposób. Trzymajcie za nią kciuki. 




Tak Tusia się prezentuje po kilku dniach leczenia


Z pozytywnych wieści – cała ekipa, bardzo na początku stremowana, już po pierwszej nocy w przytulnej kociarni pełnej zabawek, drapaków i kryjówek odzyskała dobry humor. 



Miziakowanie Franusia


 

Cieszymy się ogromnie patrząc na to, jak odzyskują siły i chęci do życia.

Większość dnia kociaki spędzają na zabawie. Energia je roznosi, a apetyty dopisują. Zabawki, których wcześnie zupełnie nie znały, stanowią ogromną atrakcję. 




Nieśmiały jeszcze Kajtuś

Jeszcze chwilka i będą gotowe na przeprowadzkę do nowych domów!


 
Kociaki rozpoznają teren, z każdą chwilą coraz śmielsze








Komentarze

  1. Kajtuś ma piękne spojrzenie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kajtuś na początku bardzo się bał i gdy go brałam na ręce płakał, jakby obdzierany ze skóry. Pewnego wieczoru wyprzytulałam go i wygłaskałam na siłę i tak mu się to spodobało, że zaczął się łasić, jak miś. Jest przekochany i ma już nowy domek:) Wkrótce załączę pozdrowienia od niego i pozostałych słodziaków :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz